Nie wiem, czy to Was pocieszy, ale… ja też czasem nie mam siły, ochoty ani motywacji na trening. Tak po prostu. Są dni, kiedy wszystko inne wydaje się pilniejsze, ważniejsze, albo po prostu wygodniejsze niż rozciąganie i przysiady.

Ale przez te wszystkie lata nauczyłam się jednego: to właśnie wtedy warto zrobić najmniejszy możliwy krok. Nie po to, żeby „odhaczyć trening”, ale żeby zadbać o siebie – tak realnie, a nie z wyrzutami sumienia.

Co robię, gdy mi się kompletnie nie chce?

1. Umawiam się ze sobą na 5 minut

Nie na 45. Nie na pełną sesję. Tylko 5 minut. Jeśli po tym czasie dalej mi się nie chce – kończę bez wyrzutów. Ale najczęściej… lecę dalej.

2. Odpalam coś superlekkiego z aplikacji

W aplikacji Fitiful znajdziesz treningi, które są wręcz stworzone na takie dni. Krótkie, spokojne, regenerujące. I uwierz mi – działają cuda.

3. Ruszam się „na dziko”

Serio – czasem wystarczy ulubiona piosenka i kilka ruchów w stylu „tańczący pelikan”. Zero techniki, maksimum frajdy i… poprawa nastroju gwarantowana.

4. Przestaję myśleć „muszę”, zaczynam „chcę się poczuć lepiej”

Trening nie musi być aktem heroizmu. Może być formą czułości dla siebie. Ruch to nie kara – to prezent.

Teraz Twoja kolej!

Jeśli ten tekst dał Ci choć odrobinę motywacji – zrób coś dla siebie jeszcze dziś. Otwórz aplikację Fitiful, wybierz najkrótszy lub najlżejszy trening i… po prostu zacznij. Nie musisz być gotowa. Wystarczy, że jesteś!

➡️ Kliknij tutaj, żeby pobrać aplikację: https://agatazajacfitness.pl/fitiful/

A jeśli znasz kogoś, komu ten tekst też może pomóc – podaj go dalej. Dzielmy się wsparciem, nie presją 💛

Dodaj komentarz